Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/202

Ta strona została uwierzytelniona.

ciągle mówił o sobie, o sensacyach, jakich doznawał siedząc przy chorym, o wrażeniu, jakie na nim sprawiały szczegóły operacyi, o współczuciu i litości, jaką go przejmuje jego widok. Józia słuchała tego wszystkiego z takiem zajęciem, jakiego przedtem nigdy nie udawało mu się wywołać, czuł się więc dumnym i szczęśliwym.

Biedna dzieweczka trzymała się mężnie, nadludzkie czyniąc usiłowania, aby nie dać poznać po sobie, jak wiele ją ten przybrany spokój kosztuje. Gdy jednak czuła, że siły się jej już wyczerpują i blizką jest omdlenia,