Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/207

Ta strona została uwierzytelniona.

Następne dni również przyniosły polepszenie: w młodzieńczym organizmie odradzały się siły z niepojętą szybkością. Gorączka ciągle się obniżała, chory sypiał dość spokojnie, jadł i domagał się pożywienia, częściej słowo jakie wymówił i zdawał się poznawać ludzi, którzy go pielęgnowali. Na pytania odpowiadał zwykle zrozumiałym gestem, ruchem ręki, skinieniem głowy, czasem słowem jakiem, a zawsze odpowiedź była rozsądną, — nie odpowiadał jednak nigdy bezwłocznie po zapytaniu, ale dopiero po dłuższej chwili, tak, jakby mu z trudnością przychodziło rozumieć co do niego mówiono, albo jakby odpowiedź na najprostsze pytanie dłuższego wymagała namysłu. Wyczerpany wysiłkiem mózgu, na dalsze zadawane mu pytania zwykle już wcale nie odpowiadał, albo też odpowiedź mniej była trafną. Przymykał wtedy powieki i odrazu zapadał w sen głęboki, jak człowiek ciężką unużony pracą.
Lekarze do jego łoża nie przypuszczali nikogo, a usilne prośby moje, aby mi go wolno było obaczyć choć na chwilę, poczytując za sentymentalizm, odprawiali zapewnieniem, że