Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/254

Ta strona została uwierzytelniona.

Podał mi list nieznajomą adresowany ręką do Krakowa, a ztamtąd przysłany do Abbazii. List był w żałobnej kopercie z czarnemi obwódkami. Kopertę rozdarłem i spojrzałem na podpis. List był od Bolesława.
Korespondował on ze mną nadzwyczaj rzadko, toż niedziw, że nie poznałem zrazu pisma. Zaniepokoiła mnie czarna obwódka, pragnąłem dowiedzieć się coprędzej o powodzie tej żałobnej oznaki. Próbowałem czytać, zanadto jednak już ściemniło się na dworze i zaledwie pierwszych kilka wierszy zdołałem odcyfrować. List zaczynał się od słów:
»Wiesz już zapewne o dwóch ciosach bolesnych, które prawie jednocześnie dotknęły nasz dom przeszłej jesieni... Moja biedna żona skonała na moich rękach, przywodząc mi na świat syna sierotę...
— A więc biedna Ksenia nie żyje! — zawołałem i dziwnem skojarzeniem myśli w tej samej chwili nasunęło mi się wspomnienie owego szałasu na polanie Pysznej, serenady Bolesława i jego sprzeczki z przewodnikiem i zdawało mi się, że słyszę jeszcze ten per-