Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/578

Ta strona została przepisana.

niechęci do liści. Bywa tam trochę osób, znam, oczywiście mógłby pan przyjść, zapytam, jeżeli panu zależy. Uroczy staruszek, pamiętnikami od razu pan go zjedna i pacyfizmem. Dom szlachetny — ciągnął w nieskończoność — nudnawy. Czasem jest zdrowo zaczerpnąć nudy. Córka ma jakieś kłopoty. Jej sprawa... — mówił wolniutko — filozofia skłania do plotek... Jest pan tego zdania? — spojrzał nagle. — Z tym układem to jakby panu niezupełnie wyszło. Większa ekspozycja niż sam dramat. Interesuje się pan dramatem? Politycznym na przykład?
— Dlaczego politycznym?
— Nie czytuje pan gazet. Zaraz pomyślałem, gdy wyskoczył pan z tą anarchią. Gdy na niebie jastrząb, wróble powinny zachowywać się z większym respektem.
— Jastrząb? Pan do mnie raczy jakoś tak biblijnie.
— Są aresztowania — rzekł ostro. — Pan nie wie? — Na wprost twarzy Benedykta ukazała się jego twarz, ściągnięta, skóra wbita na kamionkę czerepu, w palcach drżał listek. — Bardzo będzie dobrze — uśmiechnął się: — jeżeli po tym wszystkim schroni się pan w tak zacnym domu, jakim jest dom pastora. A może już nie tak dobrze?
— Po czym?
— Chciał pan tu wygadywać głupstwa — docent prawie krzyknął, lecz zaraz się zmitygował. — Nic jeszcze takiego o panu nie pomyślałem, ale... Tu w centrum miasta wykryto siedlisko... — W słowie centrum było o cztery litery „r” za dużo:...Oczywiście ni to Polacy, ni to Rosjanie... Gdyby pan spojrzał na tę kamieniczkę, sama idylla, i ksiądz właścicielem, katolicki oczywiście, i Matka Boska Loretańska w ogródku, a tam podobno po tych schodach oficyny wiodła jedna ze ścieżek... Pan jest zdumiony? Zaskoczony... Teraz pan dziwnie pobladł. Tak, tak, różne bywają układy, które dyktuje natura, nie do odwrócenia... I powiem tu panu w tajemnicy, jak nie jestem psychologiem, że pan także mi wygląda... w myśl pańskiej teorii o układach, wygląda mi pan na takiego, który najpierw dałby się skusić, a potem by się przestraszył. Zamiast przedtem. Giordanów Bruno na palcach by dziś liczyć... Czy pan mnie rozumie? — Nie czekał na odpowiedź. — Ja o niczym nic nie wiem. Nie jestem psychologiem ani sędzią, jestem skromnym urzędnikiem królowej nauk, siedzę