Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/71

Ta strona została przepisana.

— Jasno.
Po co kwestionował swą jasność, po co zapytywał?
— Trywialne? Wydaje się naiwne?
Nie było odpowiedzi.
Streszczać projekt poważnego dzieła w tak ruchomym nastroju, i tak martwym... Czuł, że za chwilę przegra, straci wszystko, lecz już się stało. Genialne założenia mają w sobie coś ze snów dziecinnych.
Teraz uświadomił sobie, że już tytuł zamierzonego dzieła wywołał zmarszczkę na czole Hieronima.
Zaczął mówić szybciej. Wciąż nie mógł odczytać wrażenia, jakie to robi. Zaczął naciskać i dodając własnego entuzjazmu wpadał w bezdźwięczne podniecenie. Zwolnił tempo, próbował wracać wstecz, urwał i znów podjął, bliżej początku:
— ...przecież i tak nic się nie powie. Z tego, co wypowiadamy, zostaje tylko rys. Lecz rys już ma gatunek. O ten gatunek tylko idzie. Rozróżniamy tylko gatunki myślenia. W gatunku jest wartość. Którą z wartości wreszcie wyróżniamy? Tę, która syci się własną siłą, czyli wraca do własnego źródła. Na tym się kończy. Jest to małe źródełko, które zabije, uderzy, zgaśnie, schowa się pod ziemię. Możemy widzieć w nim jedynie czystość, nieczystość, możemy rozróżniać motywy przyniesione skądinąd. Pan wybaczy, wydaje mi się, że znalazłem w sobie źródełko, i dlatego ośmieliłem się...
Hieronim wstał, zaczął spacerować.
Lepiej to czy gorzej?
Ważne? Wcale nieważne!
— ...Malarz — mówił Benedykt dalej — malując obiekt przyrody, chce ją unicestwić, chce zniszczyć realną wielkość, która go niepokoi. Malarz jednocześnie wie wszystko, co było przed nim w malarstwie. Musi więc to wszystko pożreć i strawić. Wie o tym. Musi w końcu mieć wszystko za sobą, żeby stać się sobą. Co robi? Niszczy świat! Dopuszcza się nawet kopii, a nawet plagiatu. Wydaje mu się, że w ten sposób pożarł jeszcze jedną doskonałość. I że przez to jest wolny. Miłość... Czymże jest? Jak nie zniszczeniem. Zbrodnią, morderstwem dokonanym na drugim człowieku... Władza... Ale wróćmy... miłość nie jest niczym innym. Bo proszę spojrzeć, jak ona biegnie... Weźmy mężczyznę, wydawać by się