Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

Junono! teraz to kłusem
Przebiegły po mnie wypadki;
Zbieram manatki,
I powracam omnibusem.
Powiadam — czas jest destruktor;
Nawymyślał mi konduktor,
Spadło koło i me brzemię
Brzękło o ziemię!

Nadto deszcz lunął jak z cebra!
W krótkiéj, błyskawicznéj porze,
Naokół morze!
Junono! ach! moje żebra!
Mój parasol i szlafmyca!
Kanał... Królewska ulica...
Straszne los zasadzki kryje!
Wpadłem po szyję!

Ledwo że mnie wyciągnęli.
Mokry — jak tu iść do nieba?
Suszyć się trzeba.
Idę... noc... djabliż wiedzieli,
Że gaz tak świeci niezdarnie!
Dostałem w łeb o latarnię,
I dyszlem od dorożkarza.
To się tam zdarza.