Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

Małom się nie wściekł — Powiadam, u czarta!
Ja tego łotra, tego Serafina
Na śmierć ubiję...! a wtem ciotka Marta
Strasznie jęknęła, na wznak się przegina,
Przymyka oczy i pobladła cała,
Pada na ziemię. Dla Boga! zemdlała!

Ja tam nie umiem ratować jak drugi;
Więc krzyczę gwałtu! wpada Piotr karbowy,
Wpada parobek, za nim inne sługi,
A w końcu Jasiek, chłopak kredensowy.
Wołam: ratujcie! jeśli wam Bóg miły!
A sam uciekam co tylko mam siły.

Lecz ledwom przebiegł przez kilka pokoi,
Słyszę okrzyki i staję zdziwiony.
Widzę jak pędzą wszyscy słudzy moi,
I słyszę Jaśka głosik rozżalony.
Jedni wołają,: żyje! żyje! żyje!
A Jasiek wrzeszczy: za co pani bije!

Rzecz była taka: w butelkach zostało
Święconej wody. Jaśkowi mówiono,