Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/146

Ta strona została przepisana.
Jeśli drogę do Celji przeciął nam ten stary,
Staraj się choć Leandra skrzyżować zamiary,
By jej nie mógł z niewoli wykupić zbyt rychło.
Ja zaś, chcąc by gderanie twoje raz ucichło,
Umykam.
MASKARYL sam:
Chwała Bogu. Tak mniemam, za katy,
Że jedynym tu środkiem byłyby dukaty;
Aby wynaleźć inny, daremnie się pocę.

SCENA SZÓSTA.
ANZELM, MASKARYL.
ANZELM: Daję słowo, w szczególnej żyjemy epoce!
Zgroza! Ile pożądań pieniądz dzisiaj budzi,
A jak trudno go wydrzeć, gdy raz jest u ludzi!
W dzisiejszym świecie, długi — w mojem rozumieniu —
Są jak dzieci: poczyna się je w upojeniu,
Ale wydać je na świat, ho, to nie przelewki.
Toż i pieniądz: milutko wpada do sakiewki,
Ale, gdy termin zwrotu z kolei nadchodzi,
Dobrze każdy nastęka, zanim go urodzi.
Przecież to już dwa lata jak te trzy tysiączki,
Com je dzisiaj odebrał, wyszły z mojej rączki:
Jeszcze mogę o szczęściu mówić!
MASKARYL na stronie:O, mój Boże!
Bardziej łakomy kąsek czyż trafić się może?
Gdybym zdołał nieznacznie... tak, z ręki do ręki...
Ha, wiem już, jakiej użyć na niego piosnki.
głośno:
Dzieńdobry; właśniem mówił...
ANZELM:Z kim, proszę?
MASKARYL:Z Neryną.
ANZELM:
I o czemżeś rozmawiał z tą słodką gadziną?
MASKARYL:
Szaleje wprost za panem.