Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/250

Ta strona została przepisana.
Z osobą, której pono ty zawdzięczasz życie,
Wiem nawet iż ją wspiera czasem potajemnie,
Lecz z jakich przyczyn, tego dochodzić daremnie.
Z drugiej strony, małżeństwo dla ciebie układa
I to takie, jak tobie pewno się nie nada.
Może zna sztuczkę, której ty jesteś przedmiotem,
Lecz nie wie o przebraniu. Ale dosyć o tem;
Zbyt daleko zawiodła nas ta cała sprawa:
Powróćmy do sekretu, któregom ciekawa.
ASKANJUSZ:
Wiedz zatem, że się miłość omamić nie dała,
Że ma płeć się jej oczom umknąć nie zdołała,
I celne jej pociski, przez tę szatę męską,
W serce słabej dziewczyny wtargnęły zwycięsko:
Kocham tedy.
FROZYNA: Ty kochasz?
ASKANJUSZ:Frozyno, powoli;
Na zdziwienie dopiero później przyjdzie kolej:
Wstrzymaj się jeszcze; jeszcze moje serce biedne,
By w zdumienie cię wprawić, znajdzie rzecz niejednę.
FROZYNA: Cóż?...
ASKANJUSZ:Walerego kocham.
FROZYNA:O losu zagadki!
Jego kochasz, co właśnie przez podstęp twej matki
I twoje podstawienie postradał dziedzictwo!
Co, gdyby pod tą szatą przeczuł twe dziewictwo,
Bezzwłocznie tych majątków ujrzałby się panem!
W istocie, że ta miłość czemść tak niesłychanem...
ASKANJUSZ:
Czekaj: większem zdumieniem wstrząsnę twoje łono:
Ja jestem jego żoną.
FROZYNA:Żoną!
ASKANJUSZ:Tak jest, żoną.
FROZYNA:
Ha! to naprawdę więcej, niż biedna pomieszczę
W mejej głowie.