Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/262

Ta strona została przepisana.
Skoro pewną jest rzeczą, iż tam w onej chwili
Nie było żywej duszy; któż więc twierdzić może...
METAFRAST:
Mówię tu o Wirgilim, jako o autorze,
Co tę samą rzecz ujął wybrańszemi słowy,
A nie jako o świadku twej z synem rozmowy.
ALBERT:
A ja znów ci powiadam, że mi żadnych wzorów
Wybrańszych nie potrzeba, świadków ni autorów,
I własne mi świadectwo wystarcza do zbytku.
METAFRAST:
Dobrze jest słów dobierać wsławionych w użytku
Przez najlepszych pisarzów: Tu vivendo bonos
Powiadają, scribendo sequare peritos.
ALBERT:
Człowieku, gdy ja mówię, zechcesz ty być cicho?
METAFRAST:
Kwintylian to gorąco zaleca.
ALBERT:A, licho
Niech cię porwie!
METAFRAST: I jeszcze dodaje uczenie
Zdanie, które rad będziesz pewno nieskończenie
Usłyszeć.
ALBERT: Nie, rad będę połamać ci kości!
Pies, nie człowiek! O, jakbym, bez żadnej litości,
Na tej gębie obrzydłej, co sama się prosi...,
METAFRAST:
Ale czemu właściwie pan się tak unosi?
Czego pan chce odemnie?
ALBERT:Hę? Chcę być słuchanym,
Gdy co mówię.
METAFRAST:
Najchętniej w tem zgodzę się z panem
Wnet ci się stanie zadość, jeśli o to chodzi:
Milczę już.
ALBERT: Mądrze czynisz.