Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/278

Ta strona została przepisana.
Choćby wszystko wiązało wreszcie nas oboje:
Ojciec, losu wyroki, własne chęci moje,
Wolałabym w mym gniewie zgwałcić tysiąc razy
Pragnienia własne, losów i ojca rozkazy,
I wolałabym zginąć, niż złączyć swe życie
Z tym, co w sposób tak podły chciał zdobyć mnie skrycie.
Precz stąd; gdyby płci mojej gwałtowność przystała,
Ujrzałbyś, jakim gniewem dusza moja pała,
I wziąłbyś słuszną cenę bezczelności swojej.
WALERY:
Przepadło, już jej w gniewie nic nie uspokoi.
MASKARYL:
Pozwól mi pan z nią mówić. Ech, pani łaskawa,
Pocóż teraz w chowanki cała ta zabawa?
Cóż pani tem zamierza? Jakiż humor dziki
Wbrew własnym chęciom każe stroić te wybryki?
Gdyby choć ojciec pani był nieubłagany,
Rozumiem; lecz on gotów zmienić swoje plany,
I sam rzekł nam, iż, całą rzecz wyznając szczerze,
Wszystko możesz od niego uzyskać w tej mierze.
Czujesz pani, to prawda, zawstydzenia trochę,
By sama zwierzać ojcu sprawki nieco płoche!
Lecz twą zbytnią powolność dla miłosnych chęci
Z ojca zgodą ten związek najłacniej uświęci;
I, choć jego pochwała pewnie cię nie czeka,
Zawszeć to błąd mniej ciężki, niż zabić człowieka.
Ciało ludzkie jest słabe niekiedy; to pewna
Że i panna z kamienia nie jest, ani z drewna;
Nie ty pierwsza znalazłaś się pono w tej matni,
I nie tobie, jak sądzę, przyszło to ostatniej.
ŁUCJA:
Jakto, ojcze! ty słuchasz tej bewstydnej mowy
I ni słowem nie skarcisz czelności takowej?
ALBERT:
Cóż mam powiedzieć, dziecko? Trudno niespodzianiej
Być zaskoczonym komuś.