Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/282

Ta strona została przepisana.
AKT CZWARTY.
SCENA PIERWSZA.
ASKANJUSZ, FROZYNA.
FROZYNA: Przykry w istocie obrót.
ASKANJUSZ:O, droga Frozyno,
Jakże dziś los się znęca nad biedną dziewczyną!
Ta sprawa, gdy raz jawną stała się przed światem,
Można dać głowę, że się nie zakończy na tem;
Z Walerym ani z Łucją rzecz nie pójdzie gładko:
Oboje, zaskoczeni tak dziwną zagadką,
Skoro zechcą dochodzić tej sztuki zbyt ciemnej,
Cały mój chytry fortel stanie się daremny.
Bo wreszcie, czyli Albert wie, jak sprawa ma się,
Czy też go oszukano również w swoim czasie,
To pewna, że gdy płeć ma i los, raz zdradzone,
Skarb, co dziś w jego rękach, zwrócą w inną stronę,
Powiedz, jakąż mnie cierpieć dłużej ma przyczynę?
Gdy znikną czuć ojcowskich pobudki jedyne,
Skończy się jego tkliwość; a wówczas daremnie
Marzyć, aby swą żonę zechciał uznać we mnie
Kochanek mój: bo choćby zdradę mi wybaczył,
Sierotę bez majątku któżby przyjąć raczył?
FROZYNA: Obawy te rozsądek sam dyktuje zdrowy;
Lecz nieco po niewczasie przyszły ci do głowy.
Skądżeś przedtem czerpała swe dziwne złudzenia?
Wszakci nie trzeba było tu jasnowidzenia,
By od początku zgadnąć, że, przy tym fortelu,
Wszędzie łacniej zajść możesz, niż do swego celu.
Co do mnie, odkąd tylko rzecz poznałam całą,
Wiedziałam, że się musi stać to, co się stało.