Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/206

Ta strona została przepisana.

By się go pozbyć rychło, pomknęłam jak z procy;
Zaczem mnie odprowadził do same] karocy,
Ja zaś, żem się nudziarza pozbyła, szczęśliwa,
Pędzę tu drugą bramą, z pośpiechu wpół żywa.
ERAST:
Mogęż wierzyć, Orfizo, żeś ze mną jest szczera,
I że prawdę-li każde twe słowo zawiera?
ORFIZA:
To pytanie jest dla mnie niespodziane wcale:
Za to, że odpowiadam na twe śmieszne żale,
Że, w mej głupiej dobroci, zamiast nie rzec słowa...
ERAST:
Ach, nie gniewaj się dłużej, piękności surowa;
Wierzę już ślepo, skoro nie mogę inaczej,
We wszystko, co twa dobroć obwieścić mi raczy.
Zwódź mnie, jeżeli pragniesz, kraj serce na ćwierci:
Ja korną cześć dla ciebie zachowam do śmierci.
Depcz moją miłość, odbierz mi wzajemność swoją,
Niechaj w mych oczach inni tryumfem się poją;
Tak, wszystko ścierpię w mojej miłości zapale:
Umrę, być może; lecz się pewnie nie użalę.
ORFIZA:
Cenię tę chęć, i nie chcąc byś się zawiódł na niej,
Ja, ze swej strony...



SCENA DZIEWIĄTA.
ALKANDER, ORFIZA, ERAST, GORKA.

ALKANDER: Słówko, mój markizie. Pani,
Chciej mi zuchwalstwo moje wybaczyć łaskawie,
Lecz muszę z nim pomówić w nader ważnej sprawie.

Orfiza wychodzi.



SCENA DZIESIĄTA.
ALKANDER, ERAST, GÓRKA.

ALKANDER:
Z przykrością mi, markizie, ta prośba przychodzi,