Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
85

rozumiem, dlaczego Ateńczycy taką mieli przeciw śmierci odwagę, jakiej w całych dziejach ludzkości już nie znajdziesz potem? — oto dlatego tylko — bo żyli! — żyli wszystkiemi skłonnościami swojemi, wszelką możliwością natury! Kto umiera z silną wiarą, że do nieba idzie, ten nie ma odwagi przeciw śmierci, ten ma tylko wielką lepszego życia niecierpliwość — ale kto nie wie, co go później spotka, lub też upewniony jest właśnie, że go nic spotkać nie może, kto w zgonie widzi tylko rozstrojenie organizmu, ból choroby, martwość trupa i popiół urny grobowej, a jednak śmiało naprzód postępuje, ten się dopiero śmierci nie boi. — Ja ci zaś powiem, kto może tak się nie bać — oto, szczęśliwy jedynie — wierz mi bracie, szczęście najlepiej człowieka z koniecznością godzi — kto wesoło użył wszystkiego, kto naczerpał pełnemi rękoma w skarbach ziemskich i pełnym mózgiem w rozumie bogactwa, ten się nie będzie z przeznaczeniem kłócił. Jest w każdym człowieku pewna miara kupieckiej rzetelności... bierze się od natury tyle — oddaje tyle, i kwita. — Bierze się życie — oddaje życie. Bierze się do użycia — oddaje zużyte, rachunek czysty, sumy równiuteńkie — komuby się tam chciało o nadmiar targować. — Ale kiedy nieszczęście przy twojej jednostce długi szereg okropnych nicości, smutnych zer dopisze — zwiększa się wtedy mimowolnie, na sta i tysiące zwiększa się jej wartość. A jak tu oddać, co ja łzami memi okupiłem? — a jak tu oddać, co mię tyle cierpień kosztowało? — a jak tu oddać, czego nie wziąłem jeszcze? — na łzy i cierpienia szachrajską taksą zgonu są konwulsje — na lata przebolałe, omylną miarą kalendarzowy podział. — Jeśli nieszczęśliwy w paroksyzmie rozpaczy, w napadzie obłąkania sam sobie życia nie odbierze, to nie wierz mu nigdy, że chce umierać — nieszczęśliwy chce żyć właśnie — nieszczęśliwy trzyma się jutra całemi siłami drętwiejących rąk swoich, bo z jutrem łączy go coś silniejszego od nadziei samej, łączy go cieka-