Strona:Nauczyciel.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

TEOŚ. A, to będę nieszczęśliwy! (płacze). Hi! hi! hi!
ROBERT (tonem pouczającym). Życie nie może być zawsze usłane różami. Trzeba być filozofem!
GENIO. Patrzcie, jaki z niego egoista! Szydzi z nas, zamiast nam współczuć!..
ANDZIA. Ależ to nieszczęście i ciebie, mój kochany, dotyczy. Rodzice twoi prosili naszego tatusia, żebyś się z nami uczył.
ROBERT. Rodzice moi nie wspominali mi o tem. Ależ to mi się wcale, ale to wcale nie podoba...
FREDZIO. Aha! Widzisz! Zmieniasz teraz swój ton pouczający na żałosny.
ROBERT. Z bratem radziłem sobie jakoś, robiłem co chciałem, podczas gdy z nauczycielem to będzie niemożliwe.
ANDZIA. (naśladując mowę Roberta). Życie nie może być samemi różami usłane; trzeba być filozofem.
Zamiast pracować jak jeden murzyn, będziesz pracował za dwóch murzynów... Pogódź się z losem...