Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 10 - Rey -Kochanowski.djvu/06

Ta strona została uwierzytelniona.

Ojciec niby rozumiał, że syna uczyć trzeba, czasem się zdobywał na wielką energję i wysyłał chłopca to tu, to tam do szkoły, lecz zwykle Mikołajek prędko powracał do domu, wyuczywszy się tylko nowych psot i figlów i nie zrobiwszy krzywdy żadnej książce.
Tak doszedł prawie lat 20. — Wtedy ojciec już nie miał żadnej wątpliwości, że w świat wysłać go trzeba, ażeby poznał życie i ludzi. Od praojców przecie było we zwyczaju, że młodzież kształciła się na pańskich dworach; poznawała tam sprawy kraju i pod kierunkiem doświadczonych przewodników udział w nich brać zaczynała.
Ojciec Reya był niegdyś na dworze pana Tęczyńskiego, więc i syna tam oddać postanowił, uważając ten pobyt za najlepszą szkołę. Trzeba było w tym celu zaopatrzyć jedynaka w jakąś lepszą szatę od wielkiego stroju, zdobył się więc i na to, kupił czerwonej kitajki i odwiózł nakoniec syna do swego brata, księdza, który miał się już zająć i garderobą młodzieńca i odstawić go wreszcie na dwór Tęczyńskiego.
I stryj jednak niebardzo się z tem kwapił, a próżnujący chłopak pociął czerwoną kitajkę i wronom poprzywiązywał do ogonów, ażeby się wzajem straszyły.
Tego było zanadto: takie nieposzanowanie ojcowskiego grosza i pięknego materjału przekonało nakoniec stryja, że synowiec naprawdę potrzebuje edukacji. — No, i znalazł się wreszcie na dworze.
Tu musimy powiedzieć, że takich nieuków nie było wówczas wielu, zwłaszcza pomiędzy zamoż-