szlachty, lecz zwykle pustka, cisza, życie płynie spokojnie i leniwo: mieszkańcy w małych domkach zajęci małą pracą, nie troszczą się o wielkie wypadki na świecie, — to od nich tak daleko!
A dzisiaj — co się stało? Objąć nie może rynek tłumu szlachty, a wszyscy o twarzach poważnych, surowych, o spojrzeniu stanowczem i pełnem zapału, a zbrojni, jakby gotowi do walki. Wkoło miasta na polach wozy i namioty, konie, służba, pachołki zbrojne. W kościele biją w dzwony, wychodzi procesja, chorągwie i obrazy, Przenajświętszy Sakrament, a na czele zakonnik Karmelita z krzyżem.
Posuwa się tłum barwny, lśniący, uroczyście, wśród świateł, bicia dzwonów, kadzideł i pieśni, z tysiąca piersi bije głos w niebiosa:
Nigdy z królami nie będziem w aljansach[1],
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi,
Bo u Chrystusa my na ordynansach[2],
Słudzy Maryji![3]
Nagle umilkli wszyscy: ksiądz w bieli z krzyżem w ręku stanął wyżej, panuje nad tłumem: ksiądz Marek mówić będzie.
Krzyż i oczy podniósł ku niebu, jakby tam szukał natchnienia, i milczy. — Cisza zaległa rynek, tylko wszystkie serca uderzają głośno, jak gdyby winy swoje wyznawały.
- ↑ Związek, przymierze.
- ↑ Rozkazy, służba,
- ↑ Juliusz Słowacki, Pieśń Konfederatów.