Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 17 - Emigracja - Rok 1863.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

myśli, w martwych sercach budzą uczucia. Widzi owoc tej pracy i podwaja siły: każdej godziny szkoda.
Już trzeci rok w ten sposób pracuje wytrwale. Wiedzą o nim szpiegi, szukają go władze, ale napróżno: niema zdrajcy wśród przyjaciół Konarskiego, uchodzi wciąż szczęśliwie, schwytać go nie mogą.
Wreszcie są pewni, że musi być w Wilnie,
Obstawiono wszystkie rogatki, wszędzie rewizje, śledztwa, rozrzucono w policji fotografje: zostanie ujęty.
Ze szpitala, gdzie się ukrywał, wywieziono go w trumnie, jako nieboszczyka.
Usmolony, przebrany, w chłopskim kożuchu usiadł obok woźnicy na koźle i wyjeżdża szczęśliwie w powozie swego znajomego.
W pierwszym jednak zajeździe, gdy zmieniano konie, poznał go szpieg. Nie było już ratunku. Uwięziono go w tej samej celi klasztoru Bazyljanów, w której siedział niegdyś Mickiewicz.
Zapomocą mąk strasznych chcą mu wydrzeć nazwiska spiskowych, lecz trafili na żelaznego człowieka. Znosi największe męczarnie i milczy: nie zdradzi nikogo, a sam do wszystkiego przyznaje się chętnie.
— Uczyłem, budziłem, oświecałem, — pracowałem dla wolności, oddam za nią życie.
Dla wroga to mało, on się pastwi nad nieszczęśliwym, — wyrok śmierci dla niego będzie wyzwoleniem. Skazano go na rozstrzelanie.

26 lutego 1839 r. wbito pal na Pohulance, przedmieściu wileńskiem, gdzie „pohulała“ nieraz dzicz moskiewska. Dokoła stoją żołnierze pod bronią, za chwilę ukaże się więzień.
Całą przestrzeń wolną zajął tłum milczący. Nie przez ciekawość tu przyszedł: wszystkie serca przenika ból wielki i miłość. Chcą go raz jeszcze zobaczyć, pożegnać. To bohater. Umrze, lecz praca jego nie pójdzie na marne — niech ta wiara mu świeci