Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy podania i obrazki historyczne 12 - Sobieski.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

Musiał jednakże jeden dzień odpocząć, nietylko dla zmęczonego żołnierza, lecz dla zbierania po lasach i polach porzuconych dzieci chrześcijańskich, które do poblizkiego zwożono klasztoru. I znów ruszono dalej z największym pośpiechem, ażeby czas stracony wynagrodzić, gdyż chan tatarski, wiedząc teraz o pogoni, rozkazał ścinać jeńców w razie niebezpieczeństwa.
Trzeba było uderzyć niespodzianie.
Przebywszy szczęśliwie szeroko rozlany Dniestr, nie rozbierając się, nie śpiąc, nie rozkładając ogni na popasach, mało co jedząc — dogonił wreszcie uchodzącą ordę.
Zaskoczeni nielicznem wojskiem, nie zdając sobie sprawy z sił nieprzyjaciela, na widok Sobieskiego pierzchnęli Tatarzy w takim popłochu, że pozostawili nietylko 20 tysięcy jasyru, ale cały swój obóz w ręku wroga.
Z garstką już tylko podążył znów hetman w pościg za trzecią ordą, której chciał zagrodzić drogę, ażeby mu nie uszła.
Ujrzawszy ich z daleka, ażeby nie spłoszyć, kazał spuścić sztandary, skutkiem czego Tatarzy, w błąd wprowadzeni, spokojnie spoglądali na zbliżające się kolumny. Dopiero gdy rozległy się trąby i kotły, a podniosły znaki hetmańskie, zrozumieli, iż zostali zaskoczeni. W pierwszej chwili usiłowali stawić opór, ale nie wytrzymali natarcia i w bezładnej ucieczce większa część poległa.
Nazajutrz uroczyście na pobojowisku odprawiono dziękczynne nabożeństwo, i hetman leżąc w prochu, z wezbranego serca dziękował Bogu za