i potoczył się do stóp detektywa. Carter pochylił się i podniósł. I ku wielkiemu zdziwieniu w świetle elektrycznej lampki spostrzegł, że węgiel nie powalał mu ręki. Dziwny węgiel!
Przyjrzał mu się zbliska: był to gładkokanciasty, ciężki, starannie imitujący kawał węgla kamień, z którego wydrążenia przy gwałtownym ruchu nagle gradem wysypały się złote monety... A więc tu były ukryte oszczędności Karola Duvala!
Dalej wypadła książeczka czekowa na imię właściciela pokoju, a za nią wysunął się różowy kartonik, na którym był napis: „Król Midas — 214:10.“
Co miał znaczyć ten tajemniczy napis? Procenty — czy termin uregulowania należności? Co znaczyła ta podziałka przez dziesięć?
Nick Carter wraz z tajemniczym schowkiem nieboszczyka pojechał do inspektora Rigolo i opowiedział mu o rezultatach swego poszukiwania.
— Mamy nareszcie początek tej przeklętej nici — mruknął inspektor, zdumiony i zły zarazem.