Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/101

Ta strona została skorygowana.
TERCYNY.
I.

Kiedyż życia girlandy spleciemy we wieńce
i w jeden łańcuch luźne skujemy ogniwa;
kiedyż poznamy wreszcie, że siewce i żeńce

są jedni i że jeden siewu czas i żniwa;
że we wiecznem istnienia morzu nasze życie
jako fala urasta i znowu odpływa,

za nic sobie skon mając i za nic powicie?
Kiedyż nam wszystkie w jedną złączą się godziny,
byśmy z wszechświatów tętnem zlali serca bicie?

Kiedyż poczniemy wątpić w śmierć i w narodziny?



II.

Szczęśliwy naród nie zna, co pisane dzieje,
a lutnia ma, choć rada życia rozkosz sławi,
umilkłaby, w zbyt szczęsne zaklęta koleje.

Spójrzcie, czy serce moje tak jak wasze krwawi,
słyszcie, zalim rozterką równą jest targany,
bo tylko takiej pieśni jestescie ciekawi!

Przyłożcie ręce wasze; bo i ja mam rany, —
ręce jakoby ślepców, w ciemni, szukające,
bowiem dziwnie nas nęcą boleści przemiany,

radość ma jedną postać, a żałość — tysiące.