Strona:O Żydach i kwestyi żydowskiej.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.

zrazu, iż z progu tylko zajrzy w ciemne wnętrze labiryntu, z zachwyceniem spostrzega jak coraz daléj postępuje w głębie jego i jak mu tam jasno.
Od dawna już dość mi jasno było w téj zawikłanéj, wielostronnej, kolcami zjeżonéj kwestyi żydowskiéj. Myśli o niéj, nie przyszły mi z podmuchami burzy, nie wywołała ich ta wielka, okropna niespodzianka, która wielu obojętnym dotąd, myśleć o niéj rozkaże. Gromadziłam je oddawna. Dziś, gdy mówienia do przyszłości dalekiéj odkładać nie wolno, wypowiem je bez nowych przygotowań i studyów, w formie luźnych i krótkich uwag nad przedmiotem badanym stale i długo. Nie wyczerpią one zagadnienia, ani wykreślą wszystkich dróg, któremi ono ku rozwiązaniu swemu postępować powinno, — lecz będę wolnym głosem obywatelskim, składającym dowód miłości dla kraju i szacunku dla spraw jego przez otwarte i śmiałe mówienie mu prawdy.




Gdybyśmy żyli w błogosławionych czasach, w których każde zawikłanie społeczne rozcinał miecz i przepalał ogień, mielibyśmy skłonność do postąpienia z żydami tak, jak ongi hiszpanie postąpili z maurami, to jest, połowę ich chcielibyśmy spalić a połowę za granicę kraju wyrzucić. Nieszczęściem dla tych, którzy przychodząc na świat w wieku XIX-tym popełnili grubą, chronologiczną omyłkę, palenie, wyrzucanie, jakiekolwiek tępienie należy już dziś do starych gratów, spopielałych w oczyszczającym ogniu cywilizacyi. Popioły ich dotąd jeszcze zasypują ludziom oczy i atmosferę moralną napełniają truciznami, lecz jako narzędzia do rozwiązywania kwestyi, wyszły całkiem z życia. Wynik to nauki, wyjaśniającéj pojęcie sprawiedli-