Strona:Obłok w spodniach.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

Cóż? Mnie tam wszystko jedno:
i to, żem z bronzu,
i to, że serce — żelaziwo chłodne...
Nocą
trwożny dzwon swój
chciałbym ukryć w kobiecem, łagodnem.

I oto
olbrzymi
garbię się w oknie,
czołem roztapiam szybę cienką...
Będę miał miłość czy nie?
A jaką?
Wielką czy maleńką?

Skąd wielka do takiego ciała?
Pewno malusia jak figa,
ot krzyna miłościneczki.
Toć ona przed samochodu syreną się wzdryga,
lubi saneczek dzwoneczki.

Jeszcze i jeszcze,
z twarzą przywartą ku szkliwu,
ku dziobatej deszczu twarzy,
czekam
obryzgany gromem wszechświatowego przypływu.