Ta strona została uwierzytelniona.
A okazuje się,
że zanim śpiewnić się zacznie,
naprzód
długo się chodzi i włóczy i łazi
i w szlamie serca żmudnie się paprze
głupi kiełb wyobraźni.
Gdy ze słowików i miłości
miksturę warzy się liryczną,
gdy się ten syrop rymkami zaprawia,
ulica wije się bezjęzyczna,
niema czem krzyczeć i rozmawiać.
Miast babilońskie wieże
w pysze wznosimy znowu,
a Bóg je obraca w perzynę,
i miesza słowa.
Ulica mękę milcząc parła,
krzyk jak drzazga sterczał w grdyce,
dławiły uwięzłe wpoprzek gardła
opuchłe auta i dryndy kościste.