Strona:Obłok w spodniach.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Grom z za chmury, jak zwierzę, wylazł,
z nozdrzy ogromnych z pasją charknął,
krzywiła się nieba twarz przez chwilę
złym grymasem żelaznego Bismarka.

Ktoś do Café wyciągnął ręce,
ktoś zaplątany w obłocznej matni,
niby łagodne,
niby kobiece
i niby laweta armatnia.

Może myślicie,
że to słoneczko z rozkoszą
głaszcze po buzi Café?
Nie! To znów idzie uśmierzać rokoszan
jenerał Gallifait!

Spacerowicze! Ręce z kieszeni!
Chwyćcie w nie bombę, nóż lub drąg!
A jeśli który niema już rąk,
niech przyjdzie i łbem tłucze w ziemię!