Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/404

Ta strona została skorygowana.
—   390   —

„Przybywaj, śmierci!“ wolał mknący w przedzie.
Drugi zaś, biorąc nieco tchu w uboczy,
Krzyczał: „O Lano! Czemuś, mój sąsiedzie,
Zmykać pod Toppo nie był tak ochoczy?“[1]
Snać potem tchu mu zbrakło, gdyż w tej chwili
Wszedł w krzak i z tymże wprędce się zjednoczy.
Alić tuż za nim z łóz przez łom badyli
Psi czarni, ziejąc, pędzą, tacy sami,
Jak gończe, które łowcy z smycz spuścili;
I choć był w krzaku, wnet go sięgłszy kłami,
Roznieśli w kęsy, poczem w dalszej drodze,
Gdy z niemi lecą, krew im paszcze plami.
Wtedy ja z Mistrzem pod on krzak podchodzę,
Gdzie duch jakiegoś nędz tutejszych syna
Jęczał z przyczyny ran, krwawiących srodze.
„Ach! Ach! Jakóbie! — mówić on poczyna —
Cóż ci pomogło, żeś wszedł we mnie — skoro,
Żeś nie był dobrym, czyż to moja wina?“[2]
Mistrz jął spowiadać oną duszę chorą,
Mówiąc: „Któż jesteś? i te uroczyście
Krwią tchnące słowa skąd się w tobie biorą?“
A on: „Ach, dobrzy ludzie! Widzieliście,
Jak straszne na mnie padło spustoszenie!
Błagam, zgarnijcie precz mi wzięte liście
W ten dół, gdzie smutne moje tkwią korzenie.
Jam rodem z grodu, który dla Chrzciciela
Marsa się zaparł, o co ten, szalenie
Gniewny, swą pomstą gęsto w niego strzela.
I gdyby nie to, że ten bóg nad Arno
Swój posąg dotąd ma, choć jeden z wielu —
To ci, co wreszcie z kupy zgliszcz wygarną
Ten gród, przez Hunów zżęty w puch przed laty,
Mogliby trud swój nazwać pracą marną[3].
Jam szubienicę miał z mej własnej chaty“.

(F. Faleński).
W innym oddziale tegoż siódmego kręgu mają swe miejsce kary bluźniercy, dalej Sodomici, oddani na łup ognistego deszczu; w ich liczbie spotyka Dante uczonego Brunetto Latini, którego mistrzem swoim nazywa. Jeszcze dalej dręczą się lichwiarze. Stąd potworny Geryon z twarzą ludzką, ale ciałem płaza, znosi wędrowców do ósmego kręgu (Malebolga), przeznaczonego dla wszelkiego rodzaju oszustów, uwodzicieli, pochlebców, symoniaków, wróżbitów i czarowników, przedajnych urzędników, obłudników, złodziei, przewrotnych doradców, wichrzycieli i wreszcie fałszerzy. Rozmieszczeni w dziesięciu osobnych dołach, ponoszą różne męczarnie. Symoniacy n. p., pieką się w cia-
  1. Lano, obywatel syeński, wielki marnotrawca, po stracie majątku, szukał umyślnie śmierci w w bitwie pod Pieva del Toppo (1280), w której Syeńczycy walczy1i z Aretynami. Goniący za nim jest to Jakób da Santa Andrea, również marnotrawca i samobójca.
  2. Potępieniec ten jest to Rocco de Mozzi, albo może Lotto degli Agli.
  3. W czasach pogańskich Florencya miała bóstwem opiekuńczem Marsa; później patronem jej został św. Jan Chrzciciel. Posąg Marsa nad rzeką Arno stał jeszcze w r. 1337.