Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/329

Ta strona została przepisana.

Stryj nie poruszył się, ale usłyszałem, jak drżącym, cichym głosem nuci:

Pytał proboszcz dziewczyny,
Co piękne miała liczko:
Cóż ty masz moja miła
Pod bufiasty spódniczką?

Chciałbyś wiedzieć, o wierzę
Księżyno moja słodka...
Więc ci powiem: Zwitego
W kłębuszek mam tam kotka!

— Stryju! — prosiłem — Stryju!... odezwij się do mnie, spójrz na mnie!
Nucił dalej coraz cichszym głosem, nie poruszając się, ręce jego jeno skubały pościel jak szczypce kraba:

Chciałbyś wiedzieć, o wierzę
Księżyno moja słodka!...
Więc ci powiem: Zwitego
W kłębuszek mam tam kotka!...

Potem zasnął snem niespokojnym, budził się ciągle i płakał.
Zdenerwowany niesłychanie, złą miał noc. Gorączka wzmogła się w dwójnasób. Serce biło jak zegarek, którego sprężyna funkcyonuje nienormalnie, zdawało się, że w tem szaleńczem tętnie, w tem dzwonieniu okropnem, życie zeń ujdzie. Oczy miał okropne, błędne, ruchy wykonywał gwał-