Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

panią była żona dygnitarza jakiegoś; smotrytiel kłaniał się jej uniżenie, a na pocztyliona o pośpiech wołał. Noc zapadała jesienna, czarna, dżdżysta i świszcząca wichrem. Stacya miała opętanych mil cztery i przed przybyciem do drugiej, rzekę dużą nie mostem, ale promem przebywać wypadało. Romanowa, według zwyczaju dopomagając mężowi do śpiesznego ubierania się, wzdychała: »w taką ciemną noc! przez rzekę!« — »Głupstwo! — odpowiadał — albo to ja pierwszy raz w ciemną noc i przez rzekę pojadę! Ot, jedna tylko bieda! konie lejcowe, te, coto tydzień temu kupione, ręki mojej jeszcze nie znają i narowiste. Dali mi je do poprawienia, ale bestye jak stawały dębem, tak stają. Jeżeli człowiekowi długiego czasu potrzeba, aby od złych nałogów odwyknąć, to cóż zwierzęciu«. — Kiedy powiedziawszy to, stanął przed palącym się w piecu ogniem, całkiem już ubrany, to w długim jarmiaku swym z czarnego aksamitu, w czerwonym pasie, ze świecącym medalem na piersi i futrzaną czapką, z fantazyą na krucze włosy włożoną, wydawał się tak wysokim, silnym i pięknym, że Ewka, o trwodze swej zapominając, wpatrzyła się w niego, jak w cudowny obraz. Dobrze uczyniła, że długo na niego popatrzała, bo nigdy więcej nie miała