Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/051

Ta strona została uwierzytelniona.

pozwala mu jego tobołek i krzyczy: „Złodziej! złodziej! morderca!“
Wkroczyli tak do miasta, w owem to bowiem mieście Kubuś i jego pan spędzili ostatni nocleg; przypominam sobie w tej chwili. Mieszkańcy wylęgają z domów, przyłączają się do chłopków i kramarza i krzyczą w zgodnym chórze: „Złodziej! złodziej! morderca“... Wszyscy dopadli Kubusia niemal równocześnie. Skoro kramarz rzucił się na niego, Kubuś wymierzył mu kułakiem cios który go obalił na ziemię, ale jeszcze w tej pozycji krzyczał nieustannie: „Łotrze, łajdaku, zbrodniarzu, oddaj zegarek; oddasz, obwiesiu, a mimo to będziesz dyndał...“ Kubuś, zachowując zimną krew, zwrócił się do tłumu, który wzrastał z każdą chwilą i rzekł: „Musi tu być komisarz policji, proszę zaprowadzić mnie do niego: tam postaram się udowodnić, że nie jestem łajdakiem, natomiast ten człowiek może się nim łatwo okazać. Wziąłem mu zegarek, to prawda; ale zegarek jest własnością mego pana. Nie jestem zupełnie obcy w tem mieście: przedwczoraj wieczór przybyliśmy tu z panem, i zatrzymaliśmy się u p. naczelnika sądu, jego dawnego przyjaciela.“ Jeśli wam nie mówiłem poprzednio, że Kubuś i jego pan przejeżdżali przez Conches i stanęli gospodą u naczelnika tamecznego sądu, to dlatego iż nie nadarzyła się sposobność. „Proszę mnie zaprowadzić do pana naczelnika“, powtarzał Kubuś i równocześnie zsiadł z konia. W samym środku orszaku, parodowali Kubuś, jego koń i przekupień. Przybywają do domu naczelnika. Kubuś, koń i kramarz wchodzą do środka, przyczem Kubuś i kramarz trzy-