Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko, że byłam wychowana w Saint-Cyr[1], gdzie czytałam niewiele Ewangelii, a wiele romansów. Z instytutu królewskiego, do gospody pod wielkim Jeleniem, to droga dość daleka.
PAN. — Wystarcza; uważaj pani, że nic nie powiedziałem.
GOSPODYNI. — Podczas gdy nasze dewotki budowały wszystkich swojem życiem, a zapach nabożności i świętości ich obyczajów rozchodził się wokoło, pani de La Pommeraye zachowywała w stosunku do margrabiego wszelkie pozory szacunku, przyjaźni i najpełniejszego zaufania. Zawsze mile witany, nigdy nie spotykający się z połajanką ani dąsem nawet po długiej nieobecności, opowiadał jej wszystkie swoje drobne sukcesy, którymi margrabina zdawała się bawić szczerze. Udzielała mu rad w przedsięwzięciach bardziej drażliwej natury; rzucała niekiedy jakieś słówko o małżeństwie, ale w tonie tak bezinteresownym, że nie można było podejrzewać, by przemawiała w swojej sprawie. Jeśli margrabia zwracał się do niej z jakim czułym lub dwornym komplementem, trącącym wspomnieniami dawnej poufałości, uśmiechała się, albo puszczała mimo uszu. Wedle tego co sama mówiła, serce jej było spokojne; ba, czego nie byłaby sobie nigdy wyobrażała, przekonała się, że przyjaciel taki jak on wystarcza jej do szczęścia w zupełności; zresztą, nie czuje już w sobie porywów pierwszej młodości, czuje się wystygłą, spokojną...
„Jakto, nie masz mi pani nic do zwierzenia?
— Nie.

— A cóż, droga przyjaciółko, ów młody hrabia,

  1. Saint-Cyr, instytut założony przez panią de Maintenon i Ludwika XIV-go, gdzie wychowywały się, na koszt królewski, córki najlepszych szlacheckich rodzin.