Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

— Drogi przyjacielu!...
— Zawsze zostanę taki sam, słaby jestem jak dziecko; przytem ten kawaler nie wiem kogoby nie przywiódł do złamania przysięgi. No dobrze, zadzwoń pan, zobaczę czy Fourgeot jest w domu... Ale nie, nie dzwoń, Fourgeot zaprowadziłby was do Mervala.
— Czemu nie pan sam?
— Ja! poprzysiągłem, że nigdy ani ja ani nikt z moich przyjaciół nie będzie miał do czynienia z tym ohydnym Mervalem. Kawaler będziesz musiał zaręczyć za tego pana, który, być może... to jest bezwątpienia jest godnym człowiekiem; ja będę musiał zaręczyć za pana Fourgeotowi, a Fourgeot za mnie Mervalowi...“
— W tej chwili, weszła służąca, mówiąc: „To do pana Fourgeot?
Le Brun do służącej: „Nie, do nikogo... Panie kawalerze, nie mogę, stanowczo nie mogę.“
Kawaler ściska go, obsypuje pieszczotami: „Złoty Le Brun! drogi przyjacielu!...“ Zbliżam się, dołączam moje prośby do prośb kawalera: „Panie Le Brun! drogi panie!...“
Le Brun daje się nakłonić.
Służąca, która z uśmieszkiem przyglądała się tej komedji, wychodzi i, w mgnieniu oka, zjawia się z powrotem z małym człowieczkiem, kulawym, ubranym czarno, z laską w ręce, jąkałą, o twarzy suchej i pomarszczonej, oku żywem. Kawaler obraca się ku niemu i powiada: „Dalej, mości Mateuszu de Fourgeot, nie mamy chwili do stracenia, prowadź nas prędko...“