Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.

zwyczajenia zadzierania głowy do góry: wtedy to można było powiedzieć o jego kapeluszu:

Os illi sublime dedit coelumque tueri lussit, et erectos ad sidera tollere vultus.
Ovid. Metam. lib I, v. 85.


Kubuś tedy, podnosząc ogromny kapelusz i wodząc spojrzeniem w oddali, spostrzegł na horyzoncie rolnika, który bezskutecznie okładał biczem konia, jednego z pary szkapiąt zaprzężonych do pługa. Ten koń, młody i silny, położył się w bruździe: kmiotek daremnie szarpał go za cugle, prosił, pieścił, groził, klął, walił, zwierzę zostawało niewzruszone i uparcie wzdragało się powstać.
Kubuś, napatrzywszy się jakiś czas w zamyśleniu tej scenie, rzekł do pana, którego również ściągnęła ona uwagę: Czy pan wie, co się tam dzieje?
PAN. — Cóż ma się dziać innego, poza tem co widzę?
KUBUŚ. — Nic pan nie odgaduje?
PAN. — Nie. A ty, cóż odgadujesz?
KUBUŚ. — Odgaduję, że to głupie, próżne i próżniacze zwierzę jest mieszkańcem miasta, który, dumny ze swej przeszłości wierzchowego konia, pogardza pługiem: krótko mówiąc, to pański koń, symbol tu oto obecnego Kubusia, i tylu innych podobnych jemu nikczemnych hultajów, którzy porzucili rodzinną wioskę, aby przywdziać liberyę stolicy, i woleliby raczej żebrać o kawałek chleba na bruku, albo też umrzeć z głodu, niż wrócić do pługa, najużyteczniejszego i najczcigodniejszego z narzędzi.“