Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/102

Ta strona została przepisana.

krecie jakiś, czemużeś mi o tem w listach nigdy nie wspomniał? Wiesz przecie, że niejestem profanem w tych rzeczach... Ja także niegdyś pisałem poemat... Pamiętasz?... mój poemat w dwunastu pieśniach... No, panie liryku, obaczymy twoje poezye!...
— Nie, nie Jakóbie, daj pokój proszę, nie warto!
— Wszyscy jednacy, ci poeci! — żartuje Jakób. — Zaraz mi tu siadaj i czytaj; a nie, to ja sam będę czytał, a wiesz, jak to u mnie marnie idzie!
Ta pogróżka trafia mi do przekonania, siadam tedy i zaczynam czytanie.
Wiersze owe pisałem w kolegium Sarlande, na łące pod kasztanami, dozorując dzieci, Dobre czy złe — nie pamiętam, ale ileż wzruszeń przy ich odczytywaniu! Pomyślcie tylko, poezye których się nigdy nikomu nie pokazywało... a do tego autor poematu, to nielada jaki sędzia. A gdyby on mnie wyśmiał?... Jednakowoż w miarę czytania, muzyka rymów działa na mnie upajająco i głos mój powoli nabiera mocy. Jakób siedzi przy oknie nieruchomy i słucha. Poza nim na widnokręgu ogromne, czerwone słońce zachodzi i rozżarza szyby. Na