Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/109

Ta strona została przepisana.

mistrza u jakiego małego sklepikarza. Nasz przyjaciel Pierrotte chętnie mi się o to wystara.
— Oho, panie Jakóbie, widzę że jesteś z Pierrottem w bardzo zażyłych stosunkach... często tam bywasz?
— Tak, bardzo często, wieczorami, chodzę posłuchać muzyki.
— Muzyki, więc Pierrotte gra?
— Ależ nie on, tylko jego córka.
— Ach córka!.. to on ma córkę? oj, oj, Jakóbku, a czy ładna ta panna Pierrotte?
— Zawiele pytań na raz, Danielu. Innego dnia ci odpowiem. Teraz już późno i trzeba iść spać.
I chcąc ukryć swe pomieszanie, Jakób zaczyna jaknajstaranniej słać łóżko i w około obciskać prześcieradło.
Łóżko to żelazne, wązkie, zupełnie podobne do tego na którem sypialiśmy niegdyś obaj w Lugdunie przy ulicy Lanterne.
— A pamiętasz to nasze łóżko, przy ulicy Lanterne, gdzie potajemnie czytywaliśmy powieści i jak pan Eyssette z głębi swych poduszek groźnym głosem wołał na nas: — Gasić mi tam zaraz, bo przyjdę!...
Jakób to pamięta i wiele innych rzeczy