Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/115

Ta strona została przepisana.

zie uwagi na wzruszenie Jakóba, ani na ton jego mowy. Przypomniałem to sobie później. Obecnie uściskałem go tylko i poszliśmy do Pierrotta przez Palais-Royal, gdzie u pewnego tandeciarza, ubrałem się od stóp do głowy.
Po drodze Jakób opowiadał mi historyę Pierrotta; a że droga była długa — a raczej wybraliśmy najdłuższą aby przedstawić się paryżanom w nowym żakiecie — więc poznałem go dokładnie zanim do niego doszedłem. Wiedziałem że poczciwy Pierrotte miał dwa bóstwa, których tknąć nie było wolno, a temi były: jego córka i stary pan Lalouetter jego dawny pryncypał. Wiedziałem także że był męczącym gadułą, albowiem mówił powoli, szukał wyrazów, plątał mu się wciąż język i trzech słów nie był wstanie wyrzec bez dodania swego przysłowia „to właśnie pora powiedzieć”. Pochodziło to stąd, że Pierrote nie mógł się nagiąć do naszego języka. Wszystko co myślał przychodziło mu do głowy w prostym narzeczu langwedockim i musiał to wpierw tłomaczyć nim myśl jaką wypowiedział, a jego „to właśnie pora powiedzieć” którem rozmowę swoję przeplatał, dawało mu czas potrzebny na do-