Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/12

Ta strona została przepisana.

słyszymy jak stękając mruczy: — Ach, ci przeklęci rewolucyoniści!...
W epoce o której mówię, pan Eyssette nie miał jeszcze podagry, lecz boleść jakiej doznawał z powodu utraty mienia, uczyniły go człowiekiem tak groźnym że nikt nie śmiał się do niego zbliżyć. Trzeba mu było puszczać krew co tydzień. Za jego zjawieniem się zapanowywało wielkie ogólne milczenie; wszyscy się bali. U stołu szeptem prosiliśmy o chleb. Nawet płakać w jego obecności nie śmieliśmy. Zato, z chwilą gdy się drzwi za nim zamknęły, powstawał płacz głośny, rozlegający się z jednego końca domu do drugiego. Moja matka, stara Anna, mój brat Jakób, i mój drugi brat — kleryk, gdy przychodził nas odwiedzać, wszyscy płakali. Moja matka, rozumie się, płakała nad nieszczęściem pana Eyssetta; ksiądz i stara nasza Anna płakali na widok łez pani Eyssette; co do Jakóba, ten zbyt młody, aby mógł zrozumieć całą doniosłość spadłej na nas klęski miał zaledwie parę lat więcej ode mnie — płakał tak sobie dla tego że wszyscy płakali.
A szczególne to było dziecko, mój brat Jakob; ten dopiero posiadał źródło łez nie-