Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/142

Ta strona została przepisana.

klepał po ramieniu pogromcę śmierci, uśmiechnął się do Kamilli i oddalił żwawym krokiem, odprowadzony przez Pierrotta, ocierającego łzy radości i powtarzającego nieustannie: — Ach, panie doktorze, to właśnie pora powiedzieć... — to właśnie pora powiedzieć...
Po ich wyjściu Kamilla usiłuje namówić pacyenta do snu, ale ten broni się energicznie:
— Nie, nie odchodź, proszę cię panno Kamillo; nie zostawiaj mnie samego... Jakże chcesz żebym spał w tym okropnym smutku?
— Tak, tak, musisz spać Danielu... spoczynek ci potrzebny, doktór zalecił. Bądź rozsądny, postaraj się... Zamknij oczy i nie myśl o niczem... Niedługo przyjdę do ciebie i jeżeli się prześpisz, posiedzę przy tobie długo, długo.
— Już śpię... już śpię... — mówi Chudziak, zamykając oczy. Potem, po namyśle: — jeszcze jedno słówko panno Kamillo, — dodał, — co to za czarna suknia, którą tu widziałem przed chwilą?...
— Suknia czarna?...
— No tak, wiesz przecie!... ta suknia czarna co ją widziałem z robotą tam pod