Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/151

Ta strona została przepisana.

filiżanek do Madagaskaru. Podobno na tej wyspie, odkąd ujrzano żonę pewnego misyonarza angielskiego pijącą kawę z filiżanki, nikt nie chce pić jej inaczej... Za pozwoleniem twojem panie Danielu, książki twe posłużą do zawijania moich filiżanek.


...A teraz, nim zakończę moję opowieść, chcę raz jeszcze wprowadzić czytelnika do żółtego salonu. Było to w niedzielę, po południu, w piękną zimową niedzielę. Powietrze chłodne, suche, przy jasnem słońcu. Cały dom Lalouette weseli się. Chudziak zdrów zupełni, wstał właśnie poraz pierwszy. Już z rana, na uczczenie radosnego wypadku, po powrocie z kościoła spożyto na śniadanie kilka tuzinów ostryg zakropionych białem burgundzkiem winem. Teraz wszyscy zebrali się w salonie. Ogień płonie na kominku, wszystkim ciepło i dobrze. Na zamarzłych szybach słońce rysuje srebrne krajobrazy.
Przed kominkiem, na taborecie, u nóg biednej ociemniałej matki siedzi Chudziak i rozmawia cicho z panną Pierrotte, różowszą od róży, którą ma we włosach. Nic dziwnego, siedzi tak blisko ognia!...