Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/27

Ta strona została przepisana.

trudną. Bywała wprawdzie kiedyniekiedy jakaś godzinka na elementarz łaciński i deklinacye ale to była rzecz dodatkowa. Przedewszystkiem byliśmy na usługach kościoła. Przynajmniej raz w tydzień ksiądz Micou (Miku) zażywając tabaczki zapowiadał nam z miną uroczystą: — Panowie, jutro rano nie ma lekcyi! będziemy mieli pogrzeb. — Służyć przy pogrzebie! co za szczęście! A potem chrzty, śluby, albo wizyta Jego Excelencyi, albo wiatyk niesiony do chorego, wszystko to dla nas jednakowe uciechy.
Na moje nieszczęście byłem strasznie mały i to mię gryzło. Wystawcie sobie że, nawet wspinając się na palcach, nie sięgałem wzrostem wyżej nad białe pończochy naszego kościelnego szwajcara pana Caduffe, a przytem wyglądałem bardzo mizernie.
Raz, w czasie nabożeństwa, kiedy przenosiłem mszał na stronę Ewangelii, wielka księga ciężarem swym pociągnęła mię za sobą, upadłem jak długi i potoczyłem się z nią razem ze stopni ołtarza aż na dół. Pulpit się roztrzaskał i zrobiło się zamięszanie. Było to w dzień Zielonych Świątek. Fatalny wypadek!...
Poza temi małemi niedogodnościami wy-