Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/31

Ta strona została przepisana.

stałem mocno zdziwiony widząc że Jakób zamyka nagle drzwi na klucz i to na dwa spusty, potem zatyka w tychże drzwiach wszystkie dziurki i szpary jak najstaranniej, co uczyniwszy, zbliża się do mnie z miną dziwnie uroczystą i tajemniczą.
Muszę uprzedzić że naówczas zaszły ogromne zmiany w obyczajach Jakóba. Naprzód, rzecz trudna do uwierzenia, nie płakał już wcale, a przynajmniej prawie wcale; powtóre jego szalone upodobanie do kartonowania opuściło go zupełnie. Garnuszki z klejem przystawiały się wprawdzie czasem jeszcze do ognia, ale teraz już bez namiętności, i gdyby ktoś z nas potrzebował teki, musiałby chyba na klęczkach o nią błagać... Parę razy podpatrzyłem go w sklepie, jak gadał coś do siebie i robił dziwne giesta. Nie sypiał w nocy, słyszałem nieraz jak mruczał coś przez zęby, to znów nagle wyskakiwał z łóżka i maszerował po pokoju ogromnemi krokami... Wszystko to było nienaturalne i napełniało mię trwogą. Zacząłem przypuszczać że Jakób zostanie waryatem.
Otóż owego wieczora, gdy ujrzałem go zamykającego drzwi od naszego pokoju, przypuszczenie o jego waryacyi ogarnęło