Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/58

Ta strona została przepisana.

naszem rzemiośle... W gruncie rzeczy dobrze trafiłeś żeś przyjechał do Sarlande na początek. Będziesz dozorował małych; tych błaznów trzeba rózgą w ryzach trzymać. Zobaczysz jak są przeze mnie znakomicie wytresowani!

V.
MALCY.

Moi malcy nie byli źli, jak tamci starsi, nie sprawiali mi nigdy przykrości: kochałem ich też bardzo, bo nie trącili jeszcze sztabą, nieznali niesfornych wykrętów, a niewinna dusza przebijała się w ich oczach.
Nigdy ich nie karałem. Bo i poco? Alboż się karze małe ptaszyny?... Gdy świegotały zbyt głośno wystarczało krzyknąć: — Cicho malcy! — i wnet cała ptaszarnia milkła — przynajmniej na pięć minut. Najstarszy miał lat jedenaście. Jedenaście lat, — mój Boże! i ten gruby Sarrieres przechwalał się, że rózgą trzyma to w ryzach.
Co do mnie, starałem się zawsze trzymać ich tylko dobrocią. Niekiedy, jak byli bardzo pilni i grzeczni, opowiadałem im powiastki. Powiastka!... Co za szczęście!...