Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/68

Ta strona została przepisana.

Od tej pory zaprzyjaźniłem się z Bambanem. Dowiedziałem się też o nim rzeczy rozczulających.
Był on synem kowala, który, słysząc zachwalane zewsząd dobrodziejstwa nauki, zabijał się krwawą pracą byłe dziecko posyłać do kolegium. Niestety! mały nie był stworzony na uczonego i żadnych nie odnosił korzyści.
W sam dzień jego przybycia do klasy, dano mu wzory i powiedziano: — Pisz pałki! — i od roku Bamban pisze pałki; a co za pałki, żal się Boże!... chrome, brudne, koszlawe, podrygujące; do samego Bambana podobne!...
Od czasu jak zostaliśmy przyjaciółmi, chłopak pracował lepiej i chętniej. Zapisawszy stronicę spieszył zaraz do katedry, wdrapywał się na nią na czworakach i kładł swój kajet przede mną, nic nie mówiąc.
Wówczas głaskałem go po twarzy i mówiłem mu: Bardzo pięknie! — chociaż było szkaradnie, aby mu nie odbierać odwagi.
Istotnie powoli prostowały się pałki, pióro mniej pryskało i coraz mniej kleksów było w kajecie... Być może iż zdołałbym z czasem nauczyć go czegoś. Na nieszczęście rozdzieliło nas przeznaczenie.