Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/92

Ta strona została przepisana.

łóżka! spaliłyśmy się do cna. Nie słuchajmy ich mówił śmiejąc się Jakób, i gawęda idzie dalej i dalej.
Naturalnie — to co opowiadam zajmuje niezmiernie mojego brata. Ten cały bieg życia Chudziaka w Sarlande, tego życia smutnego które czytelnik pamięta. Owe niemiłe i okrutne dzieci, ich prześladowania, nienawiści, upokorzenia od nich doznawane, owe klucze pana Viot, zawsze złowieszczo brzęczące, moja duszna izdebka na poddaszu, intrygi, zdrady, bezsenne we łzach spędzone noce, wszystko — aż do rozpaczy, i rzuconej mi przepowiedni księdza Germane: — Będziesz dzieckiem całe życie.
Z łokciami na stole, głowę oparłszy na rękach, Jakób słuchał, słuchał mojej spowiedzi do końca, nie przerywając... Od czasu do czasu, widziałem tylko jak dreszcz nim wstrząsał i słyszałem jak mówił z cicha: Biedny mały, biedny mój mały!..
Gdy przestałem mówić, wziął mię za ręce i drżącym słodkim głosem rzekł: Ksiądz Germane miał słuszność, Danielku, ty naprawdę jesteś dzieckiem, ty nie możesz iść sam przez życie, nie dasz sobie rady. Dobrześ zrobił żeś się schronił pod mój dach. Odtąd