Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/33

Ta strona została przepisana.

rzekł Paulet, — gdyż nie umiem wyciągać ręki i potrafiłem zawsze zaradzić potrzebom życia. Zresztą, moja córka nie chciałaby jeść wyżebranego chleba. Lecz mniejsza o to. Chociaż byłem dyskretny względem pana, — ani chwili nie wątpiłem o jego sercu. Pańska obecność w tem miejscu jest dowodem żem się nie mylił. — Zatrzymał się chwil kilka, odetchnął głęboko i tak dalej mówił:
— Majątku nie mam. Córka moja znajdzie w szufladzie kilka papierków stofrankowych. Oto wszystko, co jej przekazuję. Osądź pan teraz ile cierpię. Sama, bez opieki, bez pomocy, obdarzona pięknością, która w nędzy stanowi jeden szkopuł więcej dla cnoty... I cóż się stanie z moją drogą Martą? kto będzie nad nią czuwać?
Nastąpiła chwila milczenia...
— Czy mam jeszcze co dodać? Czyś mnie zrozumiał? — zapytał Paulet z trwogą.
Varades nie odpowiedział natychmiast, chociaż nic usłyszał nic więcej nad to, co przewidział.
Pierwsze jego wrażenie, było wrażeniem skąpca, od którego żądają pieniędzy. Varades nagle odgadł ważność usługi, jakiej Paulet oczekiwał od niego. Miał być obarczony nietylko ciężką odpowiedzialnością moralną, ale także materyjalnemi ofiarami. Żył on dotąd samotnie, jak samolub, jak mizantrop.
Teraz chciano go zrobić przybranym ojcem,