Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/46

Ta strona została przepisana.

dam stanowczą odpowiedź, chciałabym wpierw, przez wzgląd na pamięć ojca i na tę życzliwość, jaką mi pan okazujesz, poradzić się pana. Cóż pan myślisz? Miejsce to ofiarują mi w Anglii i...
Varades porwał się z miejsca i podchodząc ku niej, zawołał:
— Jakto! pani chcesz Paryż opuścić?
Zatrzymał się zawstydzony, niespokojny, wzruszony, nie mogąc dojrzeć radości, jaka błysnęła w oczach Marty. Parę słów tylko wypowiedział; sposobem jednak wypowiedzenia ich, zdradził się z tem, co się w duszy jego działo.
— Jeżeli opuszczam Paryż — odrzekła Marta, udając że nie zwraca uwagi na wzruszenie Varades’a — to jedynie przymuszona okolicznościami;nie odjadę jednak bez żalu...
— Dobrze więc — odparł Varades z zapałem — nie odjeżdżaj pani... Marto! nie odjeżdżaj, błagam cię o to. Posłuchaj mnie. U łoża umierającego ojca przyrzekłem być ci wiernym przyjacielem. Gdybyś pani była zwykłą istotą, łatwo byłoby mi tego przyrzeczenia dotrzymać. Dostatecznem byłoby wtedy wyznaczyć pani, z małym dla mnie uszczerbkiem pensyję, wystarczającą na jej potrzeby, aby się tym sposobem uwolnić w jej oczach od odpowiedzialności; inaczej jednak pojąłem przyjęte na siebie obowiązki; — wiedziałem zresztą, że pani jesteś zbyt dumną, aby przyjąć tego rodzaju ofiarę. Ponieważ żądasz odemnie rady, posłuchaj mnie