Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1002

Ta strona została przepisana.

ny, książę Oranii podczas ciemnej nocy, wjechał do miasta bez najmniejszej manifestacyi, ale spokojny i z silnem postanowieniem dokonania tego, co zamierzył.
Zajął ratusz miejski, w którym jego zaufani stosowne na przyjęcie poczynili przygotowania.
Tam, przyjął dziesiętników i setników mieszczaństwa, odbył przegląd oficerów na żołdzie, a nakoniec zwołał znaczniejszych dowódców, potrzebnych mu w jego zamiarach.
Stanowcze miał postanowienie, korzystać z położenia księcia Andegaweńskiego względem miasta i zerwać w nim zupełnie stosunki. Książę Andegaweński szedł, gdzie mu Taciturne kazał, ten zaś patrzał z radością, jak nowy współzawodnik do najwyższej władzy, upada.
Tego samego wieczora, kiedy książę Andegaweński gotował się do ataku, jak to już widzieliśmy, książę Oranii, bawiąc od dwóch dni w mieście, zawołał na radę komendanta placu.
Ilekroć rządca czynił jaką uwagę nad planem obrony księcia Oranii, jeżeli ta uwaga dążyła do opóźnienia czynów, książę wstrząsał głową, jakby dziwił się tej niepewności.
Ale za każdem wstrząśnieniem komendant placu odpowiadał: