Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1019

Ta strona została przepisana.

— Do broni! — zawołał burmistrz.
— Do broni! — powtórzyli obecni.
— Cierpliwości, panowie — przerwał nieznajomy głosem męzkim i rozkazującym — pozwólcie mi zrobić jeszcze jednę uwagę, ważniejszą nad wszystkie.
— Prosimy Waszą książęcą mość — odpowiedziano.
— Francuzi mają być zaskoczeni niespodzianie — rzekł tenże — zatem niebędzie to walka, ani nawet odwrót, ale ucieczka; aby ich więc ścigać, potrzeba wam być lekkimi; na Boga!.. przez wasze pancerze, przez wasze zbroje, w których ruszać się ledwie możecie, przegrywacie bitwy, zatem radzę wam zdjąć te zbroje!...
I nieznajomy odkrył szeroką pierś, którą, tylko kaftan bawoli osłaniał.
— Spotkamy się w rozprawie, panowie dowódzcy! — mówił dalej nieznajomy, a tymczasem udajcie się na plac ratuszowy, gdzie znajdziecie wojsko w szyku bojowym.
— Dzięki ci, Mości książę — rzekł książę Oranii do nieznajomego — ocalisz zarazem Belgię i Holandyę.
— Za wiele zaszczytu — odpowiedział nieznajomy.