Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1027

Ta strona została przepisana.

Statki francuzkie zadrżały w posadach i jękły w głębiach.
Były to działa broniące tam, nabite aż po paszcze i opuszczone przez Flamandczyków, strzelały one same w miarę jak je ogień rozpalał, piszcząc wszystko, cokolwiek w ich kierunku było.
Płomienie wznosiły się jak olbrzymie węże, czepiając masztów, ścian, boków i ostremi językami liżąc miedzią obite statki francuzkie.
Joyeuse w pysznej zbroi zdobnej złotem, wydając rozkazy spokojnym głosem, w pośród zniszczenia, podobnym był do owych bajecznych salamander, które z milionów łusek, za każdem poruszeniem iskry sypią.
Wkrótce huk się powtórzył, ale mocniejszy i silniejszy; nie były to już wystrzały z armat, ale belki, które pękały, ale same statki, które waliły się...
Dopóki Joyeuse spodziewał się przerwać śmiertelne więzy łączące go z nieprzyjacielem, dotąd mężnie i uporczywie walczył.
Teraz widział, że nie ma ocalenia i stracił nadzieję; płomień ogarniał statki francuzkie i w miarę jak padał okręt nieprzyjacielski,