Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1043

Ta strona została przepisana.

i strasznie go ukarze; pośpieszmy więc z wykonaniem zamiarów, bo nie należę do ludzi wierzących w przeznaczenie i sądzę, że ludzie są panami swojej woli i czynów. Gdybyśmy nic nie robili, a Bogu pozwolili działać, nie byłoby tak ciężko żyć, jak obecnie...
Powiew północno-zachodni zimny i gwiżdżący, dał się uczuwać.
— Pani drżysz — rzekł starszy podróżny — weź zatem płaszcz.
— Dziękuję ci, Remy; wiesz, że nie czuje już ani boleści ciała, ani udręczeń ducha.
Remy wzniósł oczy w niebo i milczał.
Niekiedy wstrzymywał konia, wspinał się na strzemionach i oglądał po za siebie; tymczasem wyprzedzała go towarzyszka, jak posąg milcząca.
Po jednym z podobnych przystanków, kiedy się z nią połączył, rzekła:
— Czy nikogo nie ma za nami?
— Nikogo, pani.
— A tego jeźdzca, który nas dogonił w Valenciennes, i który dowiadywał się o nas?
— Już go nie widzę.
— Sądzę, żem go znowu widziała przed wjazdem do Mons.
— A ja widziałem go przed wjazdem do Brukselli.