Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1048

Ta strona została przepisana.

Obudzono biedną służącę, która wstała powtórnie w tak dobrym jak dawniej humorze i dowiedziawszy się o co rzecz chodzi, wydobyła z bufetu szynkę, zająca i konfitury; następnie, przyniosła butelkę pieniącego piwa.
Remy usiadł ze swoją panią do stołu.
Pani nalała pół szklanki piwa i umaczała w niem usta; następnie ułamała kawałeczek chleba i zjadła kilka okruszyn; w końcu, przechyliła się na krześle i odsunęła chleb i piwo.
— Jakto, pani już nie jesz?... — zapytała służąca.
— Skończyłam i dziękuję.
Służąca poczęła patrzeć na Remyego, który wziął chleb pokruszony przez panią, jadł go powoli i piwem popijał.
— A mięsa czy pan nie je? — zapytała.
— Nie, moje dziecię, dziękuję.
— Może niedobre?
— I owszem, wyborne, ale nie jestem głodny.
Służąca złożyła, ręce dziwiąc się tej nadzwyczajnej wstrzemięźliwości, albowiem nie tak widziała jedzących swoich współziomków.
Remy widząc zadziwienie służącej, rzucił sztukę srebnej monety na stół.
Wiele panu dać reszty? — zapytała —